


Film rozpoczyna się zaręczynami Adiego (Diganth Manchale) z Rheą (Sonalli Sehgall). Na zaręczyny z Londynu przybywa Anushka (Anushka Ranjan), najlepsza przyjaciółka Adiego. Początkowo ich relacje nie są skomplikowane, po prostu dwójka najlepszych przyjaciół. Pierwszy zgrzyt następuje, gdy Adi dowiaduje się, że Anushka znalazła sobie w Londynie chłopaka, Jaya (Karan V. Grover). Od słowa do słowa i rodzina postanawia skorzystać z okazji, ściągnąć Jaya i ożenić go z Anushką. W wirze przygotowań dwoje najlepszych przyjaciół zaczyna zdawać sobie sprawę, że już od dawna łączy ich coś więcej niż przyjaźń. Tylko co z tego, skoro oboje stoją już przy ślubnym kobiercu?
Film, pomimo mało oryginalnej fabuły, mógłby być całkiem miły, niestety taki nie jest. Brak w nim uczucia, chemii. Wszystko ogląda się z niebywałą obojętnością, zero reakcji na przewidywalne zwroty akcji. Widzimy bohaterów, ładne ujęcia, łzy, śmiech - nic.
Aktorstwo na słabym poziomie. Zarówno Diganth Manchale jak i Anushka Ranjan mnie nie zachwycili. Z tego duetu Diganth wypadł trochę lepiej, ale jakoś chyba nie poczuł tej roli. Anushka była bardzo słaba. Nie było między nimi żadnej chemii, nie udało im się stworzyć udanego duetu. Fakt ten jest dużym strzałem w kolano dla takiego filmu jak Wedding Pullav.

W filmie pojawia się też Rishi Kapoor jako Luv Kapoor. Znowu w roli guru miłości, doradza głównym bohaterom. Jego rola choć odrobinę męcząca, wciąż pozostaje najjaśniejszym punktem obsady Wedding Pullav. Krótką, aczkolwiek charyzmatyczną rolę ma też Himani Shivpuri. Jako ciotka Gulabo wypadła całkiem fajnie.
Ścieżka dźwiękowa jest w sumie dość przyjemna. Najlepiej bawiłam się w każdym razie na piosenkach. Szczególnie miłą odskocznią od nudnego filmu były te rytmiczne piosenki, tradycyjna "Ishq Da Panga", oraz bardziej klubowa "Party Karni Hai". Poza tym bardzo ładny jest utwór "Naseeba" i "Lagan Lagi", a "Oh Jaaniya" ma prześliczny klip.

Obsada:
- Aditya (Adi) - Diganth
- Rhea - Sonalli Sehgall
- Luv Kapoor - Rishi Kapoor
- Jay - Karan Grover
- Amrita - Kitu Gidwani
- ojciec Adiego - Satish Kaushik
- mama Adiego - Upasana Singh
- Kumar - Parmeet Sethi
- Gulabo - Himani Shivpuri

- Zdjęcia do filmu nakręcono w Mumbaju (Indie) i Tajlandii.
- Rahul Rawail początkowo został reżyserem filmu, dlatego Rishi Kapoor dołączył do obsady. Niestety Rahul Rawail w wyniku kłótni z producentami opuścił projekt, a reżyseria zajął się Binod Pradhan. Rishi Kapoor na wieść o tym, również zrezygnował, dopiero na prośbę producentów powrócił do filmu.
- Diganth grywa zazwyczaj w filmach kannada, Wedding Pullav to jego debiut w hindi.
- Film jest też debiutem dla Anushki Ranjan.
Piosenki:
Nie ma żadnego uzasadnienia dla miłości. Miłość po prostu jest.
Nawet jeśli przestaniecie trzymać się za ręce, relacje nie zniknął.
Jest cienka linia między przyjaźnią a miłością. Nawet się nie zorientujesz kiedy ją przekroczysz.
Miłość nie wystarczy. Trzeba mieć odwagę, aby zdobyć swoją miłość.
Tytuł słyszałam, ale jakoś mnie nie ciągnęło do obejrzenia tego filmu i widzę, że nic nie straciłam. Myślę, że nawet dla Rishi'ego Kapoor nie dotrwałabym do końca. Będę omijać szerokim łukiem! :D
OdpowiedzUsuńRishi'ego nie było za dużo, więc nie wiele tracisz :D
UsuńDzięki za opinie! Już i tak pewnie trzymałabym się z daleka od tego filmu, ale teraz tym bardziej! Tak jak napisałaś na Facebooku, nie samymi dobrymi filmami człowiek żyje, ale ja lubię sobie takie chwile oszczędzać. :P W dodatku występuje w nim Sonalli Sehgall, którą jakoś dotychczas widziałam tylko w sztywnych rolach... :/
OdpowiedzUsuńSonalli Sehgall tutaj też się nie popisała, drętwa była jak kij :P
UsuńDobrze, że nie ruszyłam tego filmu! :D Plakaty zachęcają, a z tego co wiem po recenzjach (m.in Twojej) film wypadł koszmarnie. Jedyny plus tej produkcji to chyba teksty z cytatów, które przedstawiłaś :D
OdpowiedzUsuńI co ciekawe, większość tych cytatów pochodzi z rozmów z Rishi'm Kapoorem, który zagrał tutaj takiego przewodnika sercowego, więc sypał radami z rękawa :D Jedyna znośna postać w tym filmie, niestety :/
UsuńNie słyszałam nigdy o tym filmie, więc nie miałam w planach go oglądać. Zobaczyłam na Twoim facebooku, że napisałaś recenzje więc puściłam sobie soundtrack i zaciekawieniem zaczęłam czytać. Niestety moje zainteresowanie produkcją uciekło równie szybko jak się pojawiło...Dziękuję Ci bardzo bo dzięki Twojej opinii zmarnowałam tylko 5 minut życia a nie ponad 2 godziny :)
OdpowiedzUsuńSoundtrack to jedyny plus tej produkcji. Nie jest może jakiś wybitny, ale wpada w ucho :)
UsuńSłyszałam o filmie, co więcej zabierałam się za oglądanie, ale coś mi wypadło. Jednak dobrze, że tak wyszło, skoro nie polecasz. Soundtrack faktycznie fajny! Najbardziej spodobała mi się Ishq Da Panga. Pozdrawiam i czekam na kolejną recenzję :D <3
OdpowiedzUsuńJa też miałam nadzieję na fajny seans, ale się przeliczyłam niestety :P
UsuńCzekałam na Twoją recenzję, gdyż chciałam zabrać się za ten film. Plakaty wydawały mi się dość fajne, a jako iż lubię komedię romantyczne chciałam dać mu szansę. Chyba na razie jednak powstrzymam się przed sensem :p
OdpowiedzUsuńNie tracisz za wiele odwlekając seans :P
UsuńFakt, z takiej historii można było zrobić taki uroczy film na miły wieczór, a jak widzę, to wyszło sztywno i bez emocji. ;/ Szkoda. ;/
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi też opis fabuły wydał się sympatyczny, ale samo to nie wystarczyło :/
Usuń